Rybacy ze Szwaderek

Jedna z ostatnich rozmów z Tomkiem Sewerynem skończyła się stwierdzeniem, że może wybralibyśmy się na jakiś plener fotograficzny o świcie – jesień, wschód, mgiełki… Hmmm… czemu nie… Problem tylko w tym, że jak zawsze roboty po uszy i trzeba jakoś znaleźć na to trochę czasu. Skończyło się na tym, że ok… kiedyś się zbierzemy. Na drugi dzień mnie olśniło: przecież w planach mam zrobienie reportażu dla Szwaderek z połowów ryb na jeziorze! Szybkie spojrzenie na prognozy pogody, telefon do Szwaderek i do Tomka (drugi, a raczej trzeci Tomek nie mógł z nami pojechać) i jesteśmy umówieni.

27 września 2013, godzina 4:30 wyjazd w Olsztyna do Szwaderek. 4°C i ma nie padać. Jesteśmy umówieni ze Strażą Rybacką. Panowie strażnicy, z którymi już po raz drugi wybieram się w plener, zabierają nas do rybaczówki w Pluskach. Gdy docieramy na miejsce jest jeszcze niemal całkowicie ciemno. Wodowanie łódki Straży Rybackej, którą popłyniemy, przygotowania rybaków do wypłynięcia i w drogę. Nie wygląda to za ciekawie – niebo zachmurzone i w dodatku wiatr rozwiał wszystkie mgiełki. Na łódce jest jeszcze mniej fajnie. Mina Severa mówi sama za siebie ;-) Na szczęście okazuje się, że przeciwległy brzeg jest osłonięty od wiatru i są nasze upragnione mgiełki, choć mizerne.

Docieramy do rybaków, którzy wypłynęli nieco wcześniej od nas. Wyciągają węgorza, my zaczynamy fotografować na dobre. Przepływamy od sieci do sieci i robi się coraz fajniej, chmurki zabarwiają się na różowo. Widzimy jak słońce wynurza się zza horyzontu. Jest MOC! Na razie wpływamy w cień za cypel. 2 sieci w tamtym rejonie a potem wypływamy zza cypla w skąpane w słońcu jezioro. Yes, yes, yes!!! O to chodziło. Genialne światło, mimo przenikliwego chłodu słońce przygrzewa, jest milutko. Niestety tylko przez chwilę.

Słońce znowu grzęźnie za chmurami i tylko od czasu do czasu delikatnie się przebija. Rybacy podpływają do kolejnych sieci, my za nimi, wokół nich, to bliżej to dalej. Powoli kończymy, ostatnie sieci, zaczyna padać… Połów nie jest obfity: trochę okoni, szczupaków, płoci, chyba ze 2-3 sieje, kilka linów i leszczy, 2 węgorze… nazbierało się wszystkiego zaledwie jedna skrzynka. Rybacy mówią, że o tej porze roku i przy takich warunkach to normalne… tu rządzi natura.

Gdy wracamy znowu wychodzi słońce. Po drodze Sever demonstruje odporność swojego Pentaxa na warunki atmosferyczne zanurzając go w jeziorze ;-) Z tego co wiem sprzęt działa do dziś :-) Dopływamy do brzegu, rybacy zaraz po nas. Rozładunek, segregowanie, ważenie, notowanie i do domu… a raczej do pracy.

Dla mnie to nie pierwszyzna ale ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Sever pierwszy raz był na takim plenerze. Na pewno to powtórzymy… a tymczasem proponuję odwiedzić wystawę jego fotografii koncertowej w pubie Sowa w Olsztynie – jego fotki w dużym formacie robią piorunujące wrażenie!

Dość gadania, czas na fotki:

Tomasz Niewęgłowski Opublikowane przez:

Fotograf od dzieciństwa. Zawodowo grafik od 2000 r. Obecnie brand designer i założyciel kolektywu kreatywnego Fogravis. Prywatnie miłośnik ciszy na łonie natury.

Jeden komentarz

Leave a Reply